Zaręczam, że tak smacznego chleba jeszcze nie jedliście. Jak dla mnie - absolutny hit tego tygodnia (piekłam dwa razy w ciągu ostatnich 4 dni). Ma niesamowicie chrupiącą skórkę, a środek jest miękki i sprężysty, kompletnie nie klejący. Nie użyłam ani grama drożdży, choć trudno w to uwierzyć patrząc, jak wyrósł. W najbliższym czasie zapewne nie skuszę się na upieczenie innego chleba. Oryginał przepisu znajdziecie u Tatter.
Składniki:
- 400 g zakwasu żytniego (+ ew. 1 łyżeczka suchych drożdży, jeśli Wasz zakwas jest młody - ja nie dodawałam)
- 150 ml ciepłej wody
- 100 g mąki żytniej razowej (użyłam typu 2000)
- 300 g mąki pszennej (użyłam typu 650)
- 1 łyżka soli (może być zwykła lub morska)
- 1 płaska łyżeczka brązowego cukru
Całość przykrywamy lnianą ściereczką i odstawiamy na kilka godzin w ciepłe miejsce, do podwojenia objętości ciasta. Po tym czasie wstawiamy ciasto na środkową półkę do zimnego piekarnika, ustawiając temperaturę na 200 stopni C i termoobieg. Na dolnej półce ustawiamy naczynie z wodą.
Po 50-60 minutach od włączenia piekarnika chleb jest gotowy. Studzimy na kratce.
Metoda dla osób posiadających maszynę do pieczenia chleba:
Wszystkie składniki wkładamy do pojemnika w kolejności - najpierw płynne, potem sypkie. Ustawiamy program "dough" ("ciasto"). Czekamy, aż ciasto będzie gotowe i postępujemy jak wyżej.