środa, 22 sierpnia 2012

Powidła śliwkowe


Przepis na powidła pochodzi od mojej ukochanej babci Helenki i daję głowę, że nie da się ich zrobić prościej. Trudno nawet nazwać to przepisem, bo poza śliwkami nie potrzebujemy nic więcej... I do tego wszystkiego są dwie metody na ich zrobienie! A że trwa to kilkanaście godzin... :)

Składniki:
śliwki węgierki (dowolna ilość, przyjmuje się, że z 1 kg śliwek wychodzi około 1 słoiczka powideł, chociaż mnie wyszły prawie 2 ;))

Śliwki drylujemy i wrzucamy do garnka, który nie będzie nam potrzebny przez najbliższe 2-3 dni. Stawiamy na bardzo małym ogniu i przykrywamy do momentu, aż śliwki puszczą trochę soku. Potem zdejmujemy pokrywkę i co jakiś czas mieszamy drewnianą łyżką, żeby owoce się nie przypaliły - trzeba zaglądać do śliwek co 10-15 minut i porządnie mieszać po dnie garnka. Gotujemy aż do momentu zgęstnienia masy - najlepiej pierwszego dnia gotować kilka godzin, zostawić na noc i kolejnego dnia całość powtórzyć.
Metoda dla trochę bardziej leniwych polega na włożeniu śliwek do piekarnika w dowolnym nadającym się do tego naczyniu - może być naczynie żaroodporne, brytfanna itp. Piekarnik nastawiamy na około 120 stopni C + termoobieg. Trzymamy w piekarniku do zgęstnienia powideł.
Gorącą masę przekładamy do wyparzonych (lub wypieczonych w piekarniku) słoików, zakręcamy mocno pokrywkę, stawiamy do góry dnem na stole/ blacie/ stolnicy i zostawiamy do wystygnięcia - najlepiej na noc.
A zimową porą otwieramy słoiczek i zjadamy z własnoręcznie upieczonym, świeżutkim chlebem, ewentualnie dodajemy do ciasta drożdżowego... Ale to już całkiem inna historia :)

Smacznego!